Według mnie jeden z najbardziej cool ubranych facetów w moim mieście, czyli w Łodzi. Muzyk i autor tekstów. Znany głównie z punkowego zespołu Cool Kids of Death. Z Dorotą Masłowską współtworzył projekt muzyczny Mister D. Kuba Wandachowicz opowiedział mi m.in. o swoich idolach, o tym jak reaguje na opinie, że mężczyzna dbający o wygląd jest niemęski i czym jest dla niego grafomania modowa.
Róża Augustyniak: Podobno połowa Łodzi chodzi w ubraniach odziedziczonych po tobie.
Kuba Wandachowicz: Jest w tym odrobina prawdy. Zdarzało się, że kupowałem sporo ubrań, których potem nie potrzebowałem. Czasem lubię rozdawać rzeczy, ale to działanie spontaniczne, nie planuję tego.
Jesteś zakupoholikiem?
Staram się z tym walczyć, ale to nie jest takie proste. Jestem wychowany w latach 80-tych, a wtedy nawet dżinsy były ciężko dostępne. Były oczywiście dżinsy typu Odra, ale te prawdziwe trzeba było sprowadzić z zagranicy. Być może rekompensuję sobie braki, których doświadczyłem będąc dzieckiem. Wszystkiego wtedy brakowało, a ubrania dostawało się najczęściej po kimś z rodziny. Wydaje mi się, że teraz to sobie odbijam. To oczywiście niezdrowe, bo bez sensu wydaję pieniądze, no ale trudno...
Co sprawia ci przyjemność w kupowaniu ubrań? Wyobrażenie o sobie pięknym w nich?
Niektóre rzeczy po prostu mi się podobają. Oczywiście myślę też o tym, jak będę w nich wyglądał, bo zawsze się o tym myśli kupując ubrania. Najbardziej lubię rzeczy, które swoją symboliką są związaną z subkulturami, muzyką, filmami. Jeśli ktoś w młodości fascynował się filmem ,,Wild One” z Marlonem Brando, to później często ma zajawkę na kurtki ramoneski. Dziś kręci mnie np. to, że mam na plecach naszywkę Psychic Tv. W ten sposób manifestuję swój gust, zainteresowania muzyczne i pozamuzyczne, bo Psychic Tv to też kolektyw artystyczny. Są pewne popkulturowe symbole, na które całe życie byłem wrażliwy i które na mnie działały. Teraz próbuję z tych rzeczy wybierać coś dla siebie.
Były jakieś ubrania, które obsesyjnie pragnąłeś mieć?
Najczęściej miałem zajawkę na koszulki zespołów. Mam np. specjalną koszulkę zrobioną na koncert, który graliśmy z Iggym Popem. To dla mnie wartościowa rzecz, nie tylko ze względu na sam jej urok, ale także wspomnienia z wyjazdu na koncert. Zawsze lubiłem ubrania związane z muzyką. Mam w tej kwestii chyba podejście fana. Mam np. oryginalne koszulki Johna Foxxa, czy Suicide. Takich rzeczy zawsze szukałem na e-bay`u i nawet jak były bardzo drogie, albo trzeba było je sprowadzić z innego kraju, nie miałem zahamowań.
Miałeś kiedyś nieprzyjemności spowodowane swoim wyglądem?
Miałem jakieś problemy w podstawówce. Słuchałem wtedy zespołu AHA i nosiłem mnóstwo rzemyków, tak jak oni. To było bardzo popularne. Nosiłem też krzyż na rzemyku, a później potargane włosy jak Robert Smith.
Często zawód determinuje sposób ubierania człowieka, jak jest w twoim przypadku? Oprócz tego, że jesteś muzykiem, byłeś redaktorem naczelnym magazynu o kulturze, teraz współtworzysz klub i znalazłoby się jeszcze kilka zajęć.
Wszystkie z nich są pokrewne. Grając aktywnie w różnych zespołach, przejmowaliśmy się zawsze tym, żeby mieć specjalne stroje do sesji, teledysków i na koncerty. Z Cool Kidsami mieliśmy kilka różnych mundurków do zdjęć. Stawialiśmy akcent na to, że zespół to nie tylko muzyka, ale zależało nam na tym, żeby mieć charakterystyczny wizerunek, być jak drużyna w wojsku. Razem z Krzyśkiem Ostrowskim zwracaliśmy na to uwagę. Podobnie w Trypie. Graliśmy koncerty w strojach wzorowanych na kostiumach futurystów z początku XX wieku. Mieliśmy uszyte szare kombinezony ze wzoru wziętego ze zdjęcia, które znalazłem w internecie. Dołożyliśmy do nich logo Trypa – znak ślepej ulicy. Frajdą było planować to, jak będziemy wyglądać na koncertach i ważne było, żebyśmy byli ubrani tak samo. To był element przedstawienia, które robiliśmy na scenie.
''Z Cool Kidsami stawialiśmy akcent na to, że zespół to nie tylko muzyka, ale zależało nam na tym, żeby mieć charakterystyczny wizerunek, być jak drużyna w wojsku. Frajdą było planować to, jak będziemy wyglądać na koncertach i ważne było, żebyśmy byli ubrani tak samo. To był element przedstawienia, które robiliśmy na scenie."
A jak było podczas koncertów Mister D.?
Kuba Pieczarkowski zaprojektował dla nas złote stroje, ale czasami mieliśmy też swoje odpały. Pamiętam, że kiedyś dostałem od Doroty Masłowskiej opaskę na usta z pająkiem. Coś podobnego noszą czasem dresiarze, a niektóre nasze piosenki nawiązywały do tematyki dresiarskiej, więc takie elementy można było przemycać.
Przyglądasz się dobrze ubranym ludziom?
Są artyści, którzy interesują mnie pod każdym względem i traktują kompleksowo występy sceniczne. Dla nich to widowisko złożone ze światła, dźwięku i obrazu, a co za tym idzie stroju. Wyznaję zasadę, że styl to człowiek, więc ważne jest żeby starać się wyrażać siebie poprzez ubiór, a w rzeczywistości scenicznej jest to szczególnie potrzebne i istotne. Można sobie wtedy pozwolić na przebiórki, na które w normalnym życiu nie starcza odwagi, albo które wyglądałyby głupio. Te przebiórki stają się elementem komunikatu artystycznego.
Niektórzy twoi koledzy uważają, że zbyt wiele uwagi przywiązujesz do ubrań. Uznają to za niemęskie, jak się do tego odnosisz?
Podział na męskie i niemęskie jest dla mnie kompletnie nieistotny i nie uznaję go. Tym bardziej, że żyjemy w czasach gender, w których ten podział zaczyna się mocno zacierać, z czego się cieszę. Sam jestem chyba bardziej kobiecy niż męski. Być może jest tak dlatego, że byłem wychowywany głównie przez kobiety, a wzorcem męskim w moim domu był dziadek, który był tancerzem baletu, a to przecież niezbyt męski zawód. Malował się na scenę i miał w domu mnóstwo kosmetyków, bo tancerz musi być na scenie przesadnie pomalowany, żeby jego charakteryzacja była widoczna dla publiczności. Kosmetyki dziadka zawsze mi się podobały i chętnie się im przyglądałem. Po części dlatego, mam pewnie spaczony gust, jeśli chodzi o wzorzec męskości. Jednym z moich idoli jest Genesis P-Orridge z Psychic Tv. Właściwie nie wiadomo, czy jest mężczyzną czy kobietą, bo ubiera się w kompletnie dowolny sposób. To jego manifest wolności artystycznej, który jest dla mnie bardzo inspirujący. Lux Interior z The Cramps występował z kolei w szpilkach i damskich figach, Iggy Pop często przebierał się za kobietę, a David Bowie był totalnym kameleonem wcielającym się ciągle w nowe postaci.
Dotyka cię w jakiś sposób to, kiedy spotykasz się z opiniami, że w dbaniu o wygląd jest coś niestosownego, w kontekście mężczyzn?
Nie. Zauważyłem też, że to się zmienia, poniekąd dzięki hipsterom. Te podziały zanikają w ich środowisku, albo są traktowane z dystansem i przymrużeniem oka. Ludzie pozwalają sobie na więcej niż kiedyś i to mi się bardzo podoba. Pamiętajmy też, że nawet skinheadzi z Limanki przejmowali się swoim wyglądem, mimo tego, że uważali się za twardzieli. Zawsze mieli czystego flejersa, odpowiednie buty i spodnie, a w powszechnym rozumieniu byli uznawani za męskich. W subkulturach zawsze było to naturalne. Nigdy nie podobała mi się jedynie moda hippisowska, bo wolę zuniformizowanie, a ich moda nie ma w sobie żadnego reżimu, wojskowego drylu, który lubię. Jest zbyt dowolna i łatwiej tam o modowe fuck-upy. Czasami ich stroje są tak wymyślne, że w przypadku literatury powiedziałbym, że to grafomania, a w przypadku mody to chyba grafomania modowa.
Studiowałeś filozofię, jak się wtedy ubierałeś?
Na czarno. Miałem też wtedy dużo kolczyków.
Rzeczywiście, widzę dziurki.
Nosiłem kolczyki w nosie, w uszach. W przeszłości miałem białe włosy, byłem łysy. Przeszedłem przez całą historię łódzkiej mody industrialnej i street artowej. To było naturalne środowisko, w którym przebywałem.
"Wyznaję zasadę, że styl to człowiek, więc ważne jest żeby starać się wyrażać siebie poprzez ubiór, a w rzeczywistości scenicznej jest to szczególnie potrzebne i istotne. Można sobie wtedy pozwolić na przebiórki, na które w normalnym życiu nie starcza odwagi, albo które wyglądałyby głupio. Te przebiórki stają się elementem komunikatu artystycznego."
Miałeś kiedyś pomysł żeby ubierać się jak dandys?
Nie robiłem tego nigdy, ale doceniłbym coś takiego. Podejrzewam, że w środowisku, w którym żyję, byłoby to odebrane jako totalne freakowstwo. Z drugiej strony, Fagot, czyli mój kolega punkowiec, ubierał się kiedyś jak Mozart i chodził tak po ulicach. Nie miał z tym żadnego problemu i to było fajne. Myślę jednak, że do tego są potrzebne właściwe salony. Podejrzewam, że w moim przypadku, mogłoby to wyglądać śmiesznie. Pracuję w klubie i wykonuję ciężką, fizyczną pracę. Oblewam się piwem, sprzątam butelki, więc wyglądałbym dziwnie ubrany jak książę wycierając stoliki. Bardzo chętnie ubrałbym się jak dandys, ale do teatru lub w inne, odpowiednie miejsce.
Niemiecki socjolog, Georg Simmel uważał, że moda pozwala jednocześnie zaspokoić dwie ważne ludzkie potrzeby: indywidualizmu i naśladownictwa. W kontekście muzyka to szczególnie ciekawe – muzyk często naśladuje swoich poprzedników, zarazem chcąc być oryginalnym. Jakie są twoje doświadczenia?
Mądre słowa. Sam się nad tym zastanawiałem. Jest parę archetypicznych wzorców w popkulturze, z których można czerpać. Wydaje mi się, że chcąc twórczo podchodzić do mody, trzeba znać podstawy i umiejętnie je wykorzystywać. To jest język, którego trzeba się nauczyć, żeby móc się nim posługiwać. Często nasze wybory odbywają się intuicyjnie. Muzycy nie studiują książek o modzie, chociaż niektórzy pewnie mają specjalistów, którzy robią to za nich, ale muzycy, o których mówię, poszukują w sposób intuicyjny, wykorzystując bazowe, archetypiczne wzorce, zakorzenione w popkulturze. Wspominałem o Marlonie Brano z ,,Wild One”. James Dean też ubierał się w charakterystyczny sposób. Byli rockersi, modsi noszący kurtki parki i harringtonki. Są pewne elementy, które można naśladować, ale warto je wykorzystywać twórczo. Wydaje mi się, że powinno się znać rodowód tych wszystkich rzeczy. To jest rzeczywiście naśladownictwo, ale ono powinno być kreatywne, a nie ślepe.
To jak było z tobą, podpatrywałeś idoli, czy korciło cię żeby coś odjebać?
Odjebać na bazie pewnych elementów. Niektóre bardziej uwypuklić, inne mniej. Tyle się już wydarzyło w popkulturze i modzie zarówno damskiej, jak i męskiej w kręgach muzycznych, że trudno byłoby coś nowego wymyślić. Z drugiej strony jest też frajda w naśladowaniu swoich idoli. Trzeba umiejętnie balansować, żeby nie stać się ślepym odtwórcą, jak dzieje się często np. w środowisku depechów. Jest tam pełno klonów poszczególnych muzyków, więc nigdy mnie do tego nie ciągnęło. Wolałem wykorzystywać różne zadomowione w popkulturze elementy i symbole, które są rozpoznawalne i na ich podstawie tworzyć własny przekaz.
Skąd jest ten pin, który masz przypięty do kurtki?
To Pin Trill. Najlepsza firma amerykańska, która robi obecnie piny. Sprowadziłem ten znaczek z Nowego Jorku. Kręci mnie to.
Niedostępność?
Tak. To znaczy, to jest dostępne, bo każdy kto ma kartę kredytową może go sobie kupić przez internet, ale nie każdy się tym interesuje i śledzi takie rzeczy. Te znaczki są świetnie wykonane, nie odpadają tak jak te, produkowane w Polsce.
Co właściwie przedstawia ten pin?
To jest kupa.
Dlaczego nosisz kupę na piersi?
Razem z moją byłą dziewczyną, wysyłaliśmy sobie często kupy w rozmowach na messengerze i gdy wyjeżdżała za granicę, kupiłem sobie i jej po takiej kupie. Ona ma jedną, ja mam drugą.
Oboje jesteśmy z Łodzi, miasta z włókienniczymi tradycjami. Uważasz, że Łódź wyróżnia się czymś na tle innych miast, jeżeli chodzi o modę?
Wydaje mi się, że Łódź zawsze się wyróżniała. Była przede wszystkim znana z wielkiej ilości ludzi, którzy ubierali się na czarno. Była industrialnym miastem, ale miała też nowofalowe inklinacje i to było charakterystyczne. Gdy jeździliśmy gdzieś z Cool Kidsami ubrani na czarno, dla wielu ludzi od razu oznaczało to, że jesteśmy z Łodzi. Byliśmy rozpoznawalni. Myślę, że tak zostało trochę do dziś. Teraz znowu ludzie ubierają się na czarno, bo taka jest moda techno, ale czerń od zawsze wyróżniała Łódź.
"Podział na męskie i niemęskie jest dla mnie kompletnie nieistotny i nie uznaję go. Sam jestem chyba bardziej kobiecy niż męski. Jednym z moich idoli jest Genesis P-Orridge z Psychic Tv. Właściwie nie wiadomo, czy jest mężczyzną czy kobietą, bo ubiera się w kompletnie dowolny sposób. To jego manifest wolności artystycznej, który jest dla mnie bardzo inspirujący."
,,Techno ludzie” często noszą plecaki wyglądające jak worki na kapcie zabierane przez dzieciaki do szkoły, Ty masz za to piękny tornister.
Te worki są teraz wszędzie. Sam kupiłem sobie taki, gdy byłem w Kopenhadze, a tornister jest firmy Rains. Produkują głównie odzież przeciwdeszczową, plecaki i torby. Zostali chyba uznani przez Duńczyków za element dobra narodowego, bo nawet w Muzeum Designu, w Kopenhadze widziałem ich rzeczy w sklepiku. Bardzo mi się podoba, że duński design traktowany jest jak dobro i firmy, które w niego inwestują są wspierane przez państwo. W Kopenhadze jest dużo ładnie ubranych osób, wyróżniają się tym. Podczas pobytu tam, ludzie często myśleli, że jestem stamtąd i zagadywali mnie po duńsku. To też było dla mnie miłe, bo bardzo podoba mi się ich moda.
Czym jest dla ciebie moda?
Ubieranie się jest dla mnie bardzo ważne. Zawsze traktowałem strój jako element wypowiedzi, nie tyle artystycznej, co wyrażenie siebie. Dobrze czuję się w rzeczach, które lokują mnie niejako wśród osób z panteonu popkultury, które lubię i które od zawsze uznawałem za moich idoli, ale nigdy nie było to ślepym naśladownictwem. Dla mnie moda jest sposobem na wizualne dookreślenie mnie w kontekście popkultury, ulicy, filmu, sztuki.
Dobrze ubrany muzyk w Polsce to dla ciebie?
Polscy muzycy kojarzą mi się z kompletnym zaprzeczeniem dobrego smaku. Myślę, że Ciechowski był świetnie ubranym muzykiem. Wszystko miał bardzo gustownie dobrane. Występując jako Obywatel GC nosił długi płaszcz i włosy zaczesane do tyłu na brylantynę. Wcześniej miał popersowską grzywkę. Można by go narysować bez twarzy i byłby rozpoznawalny. To była wręcz ikoniczna postać. Teraz, współcześni muzycy wyglądają tak samo, są przeważnie ubierani przez stylistów. Pewnie modnie, ale nie ma w tym żadnego indywidualizmu i to jest dla mnie bolesne.
A ty czujesz się modny?
Oczywiście że tak (śmiech). A tak poważnie, po prostu muszę się czuć dobrze w swoim ubraniu. Są pewne modne rzeczy, które w ogóle mi się nie podobają i nigdy bym ich nie założył.
Twój styl mocno się zmieniał na przestrzeni lat?
Często kupuję rzeczy bardzo podobne do siebie, albo np. kilka takich samych koszul, jeśli znajdę taką, która mi odpowiada. Lubię zmiany ale w obrębie wcześniejszych wyborów, które podjąłem. Nie ma u mnie żadnych rewolucji, nawet bym ich nie chciał.
ZDJĘCIA: WITOLD ANCEROWICZ, PAWEŁ GIZA, AGATA MARIAŃSKA
Według mnie jeden z najbardziej cool ubranych facetów w moim mieście, czyli w Łodzi. Muzyk i autor tekstów. Znany głównie z punkowego zespołu Cool Kids of Death. Z Dorotą Masłowską współtworzył projekt muzyczny Mister D. Kuba Wandachowicz opowiedział mi m.in. o swoich idolach, o tym jak reaguje na opinie, że mężczyzna dbający o wygląd jest niemęski i czym jest dla niego grafomania modowa.
Róża Augustyniak: Podobno połowa Łodzi chodzi w ubraniach odziedziczonych po tobie.
Kuba Wandachowicz: Jest w tym odrobina prawdy. Zdarzało się, że kupowałem sporo ubrań, których potem nie potrzebowałem. Czasem lubię rozdawać rzeczy, ale to działanie spontaniczne, nie planuję tego.
Jesteś zakupoholikiem?
Staram się z tym walczyć, ale to nie jest takie proste. Jestem wychowany w latach 80-tych, a wtedy nawet dżinsy były ciężko dostępne. Były oczywiście dżinsy typu Odra, ale te prawdziwe trzeba było sprowadzić z zagranicy. Być może rekompensuję sobie braki, których doświadczyłem będąc dzieckiem. Wszystkiego wtedy brakowało, a ubrania dostawało się najczęściej po kimś z rodziny. Wydaje mi się, że teraz to sobie odbijam. To oczywiście niezdrowe, bo bez sensu wydaję pieniądze, no ale trudno...
Co sprawia ci przyjemność w kupowaniu ubrań? Wyobrażenie o sobie pięknym w nich?
Niektóre rzeczy po prostu mi się podobają. Oczywiście myślę też o tym, jak będę w nich wyglądał, bo zawsze się o tym myśli kupując ubrania. Najbardziej lubię rzeczy, które swoją symboliką są związaną z subkulturami, muzyką, filmami. Jeśli ktoś w młodości fascynował się filmem ,,Wild One” z Marlonem Brando, to później często ma zajawkę na kurtki ramoneski. Dziś kręci mnie np. to, że mam na plecach naszywkę Psychic Tv. W ten sposób manifestuję swój gust, zainteresowania muzyczne i pozamuzyczne, bo Psychic Tv to też kolektyw artystyczny. Są pewne popkulturowe symbole, na które całe życie byłem wrażliwy i które na mnie działały. Teraz próbuję z tych rzeczy wybierać coś dla siebie.
Były jakieś ubrania, które obsesyjnie pragnąłeś mieć?
Najczęściej miałem zajawkę na koszulki zespołów. Mam np. specjalną koszulkę zrobioną na koncert, który graliśmy z Iggym Popem. To dla mnie wartościowa rzecz, nie tylko ze względu na sam jej urok, ale także wspomnienia z wyjazdu na koncert. Zawsze lubiłem ubrania związane z muzyką. Mam w tej kwestii chyba podejście fana. Mam np. oryginalne koszulki Johna Foxxa, czy Suicide. Takich rzeczy zawsze szukałem na e-bay`u i nawet jak były bardzo drogie, albo trzeba było je sprowadzić z innego kraju, nie miałem zahamowań.
Miałeś kiedyś nieprzyjemności spowodowane swoim wyglądem?
Miałem jakieś problemy w podstawówce. Słuchałem wtedy zespołu AHA i nosiłem mnóstwo rzemyków, tak jak oni. To było bardzo popularne. Nosiłem też krzyż na rzemyku, a później potargane włosy jak Robert Smith.
Często zawód determinuje sposób ubierania człowieka, jak jest w twoim przypadku? Oprócz tego, że jesteś muzykiem, byłeś redaktorem naczelnym magazynu o kulturze, teraz współtworzysz klub i znalazłoby się jeszcze kilka zajęć.
Wszystkie z nich są pokrewne. Grając aktywnie w różnych zespołach, przejmowaliśmy się zawsze tym, żeby mieć specjalne stroje do sesji, teledysków i na koncerty. Z Cool Kidsami mieliśmy kilka różnych mundurków do zdjęć. Stawialiśmy akcent na to, że zespół to nie tylko muzyka, ale zależało nam na tym, żeby mieć charakterystyczny wizerunek, być jak drużyna w wojsku. Razem z Krzyśkiem Ostrowskim zwracaliśmy na to uwagę. Podobnie w Trypie. Graliśmy koncerty w strojach wzorowanych na kostiumach futurystów z początku XX wieku. Mieliśmy uszyte szare kombinezony ze wzoru wziętego ze zdjęcia, które znalazłem w internecie. Dołożyliśmy do nich logo Trypa – znak ślepej ulicy. Frajdą było planować to, jak będziemy wyglądać na koncertach i ważne było, żebyśmy byli ubrani tak samo. To był element przedstawienia, które robiliśmy na scenie.
''Z Cool Kidsami stawialiśmy akcent na to, że zespół to nie tylko muzyka, ale zależało nam na tym, żeby mieć charakterystyczny wizerunek, być jak drużyna w wojsku. Frajdą było planować to, jak będziemy wyglądać na koncertach i ważne było, żebyśmy byli ubrani tak samo. To był element przedstawienia, które robiliśmy na scenie."
A jak było podczas koncertów Mister D.?
Kuba Pieczarkowski zaprojektował dla nas złote stroje, ale czasami mieliśmy też swoje odpały. Pamiętam, że kiedyś dostałem od Doroty Masłowskiej opaskę na usta z pająkiem. Coś podobnego noszą czasem dresiarze, a niektóre nasze piosenki nawiązywały do tematyki dresiarskiej, więc takie elementy można było przemycać.
Przyglądasz się dobrze ubranym ludziom?
Są artyści, którzy interesują mnie pod każdym względem i traktują kompleksowo występy sceniczne. Dla nich to widowisko złożone ze światła, dźwięku i obrazu, a co za tym idzie stroju. Wyznaję zasadę, że styl to człowiek, więc ważne jest żeby starać się wyrażać siebie poprzez ubiór, a w rzeczywistości scenicznej jest to szczególnie potrzebne i istotne. Można sobie wtedy pozwolić na przebiórki, na które w normalnym życiu nie starcza odwagi, albo które wyglądałyby głupio. Te przebiórki stają się elementem komunikatu artystycznego.
Niektórzy twoi koledzy uważają, że zbyt wiele uwagi przywiązujesz do ubrań. Uznają to za niemęskie, jak się do tego odnosisz?
Podział na męskie i niemęskie jest dla mnie kompletnie nieistotny i nie uznaję go. Tym bardziej, że żyjemy w czasach gender, w których ten podział zaczyna się mocno zacierać, z czego się cieszę. Sam jestem chyba bardziej kobiecy niż męski. Być może jest tak dlatego, że byłem wychowywany głównie przez kobiety, a wzorcem męskim w moim domu był dziadek, który był tancerzem baletu, a to przecież niezbyt męski zawód. Malował się na scenę i miał w domu mnóstwo kosmetyków, bo tancerz musi być na scenie przesadnie pomalowany, żeby jego charakteryzacja była widoczna dla publiczności. Kosmetyki dziadka zawsze mi się podobały i chętnie się im przyglądałem. Po części dlatego, mam pewnie spaczony gust, jeśli chodzi o wzorzec męskości. Jednym z moich idoli jest Genesis P-Orridge z Psychic Tv. Właściwie nie wiadomo, czy jest mężczyzną czy kobietą, bo ubiera się w kompletnie dowolny sposób. To jego manifest wolności artystycznej, który jest dla mnie bardzo inspirujący. Lux Interior z The Cramps występował z kolei w szpilkach i damskich figach, Iggy Pop często przebierał się za kobietę, a David Bowie był totalnym kameleonem wcielającym się ciągle w nowe postaci.
Dotyka cię w jakiś sposób to, kiedy spotykasz się z opiniami, że w dbaniu o wygląd jest coś niestosownego, w kontekście mężczyzn?
Nie. Zauważyłem też, że to się zmienia, poniekąd dzięki hipsterom. Te podziały zanikają w ich środowisku, albo są traktowane z dystansem i przymrużeniem oka. Ludzie pozwalają sobie na więcej niż kiedyś i to mi się bardzo podoba. Pamiętajmy też, że nawet skinheadzi z Limanki przejmowali się swoim wyglądem, mimo tego, że uważali się za twardzieli. Zawsze mieli czystego flejersa, odpowiednie buty i spodnie, a w powszechnym rozumieniu byli uznawani za męskich. W subkulturach zawsze było to naturalne. Nigdy nie podobała mi się jedynie moda hippisowska, bo wolę zuniformizowanie, a ich moda nie ma w sobie żadnego reżimu, wojskowego drylu, który lubię. Jest zbyt dowolna i łatwiej tam o modowe fuck-upy. Czasami ich stroje są tak wymyślne, że w przypadku literatury powiedziałbym, że to grafomania, a w przypadku mody to chyba grafomania modowa.
Studiowałeś filozofię, jak się wtedy ubierałeś?
Na czarno. Miałem też wtedy dużo kolczyków.
Rzeczywiście, widzę dziurki.
Nosiłem kolczyki w nosie, w uszach. W przeszłości miałem białe włosy, byłem łysy. Przeszedłem przez całą historię łódzkiej mody industrialnej i street artowej. To było naturalne środowisko, w którym przebywałem.
"Wyznaję zasadę, że styl to człowiek, więc ważne jest żeby starać się wyrażać siebie poprzez ubiór, a w rzeczywistości scenicznej jest to szczególnie potrzebne i istotne. Można sobie wtedy pozwolić na przebiórki, na które w normalnym życiu nie starcza odwagi, albo które wyglądałyby głupio. Te przebiórki stają się elementem komunikatu artystycznego."
Miałeś kiedyś pomysł żeby ubierać się jak dandys?
Nie robiłem tego nigdy, ale doceniłbym coś takiego. Podejrzewam, że w środowisku, w którym żyję, byłoby to odebrane jako totalne freakowstwo. Z drugiej strony, Fagot, czyli mój kolega punkowiec, ubierał się kiedyś jak Mozart i chodził tak po ulicach. Nie miał z tym żadnego problemu i to było fajne. Myślę jednak, że do tego są potrzebne właściwe salony. Podejrzewam, że w moim przypadku, mogłoby to wyglądać śmiesznie. Pracuję w klubie i wykonuję ciężką, fizyczną pracę. Oblewam się piwem, sprzątam butelki, więc wyglądałbym dziwnie ubrany jak książę wycierając stoliki. Bardzo chętnie ubrałbym się jak dandys, ale do teatru lub w inne, odpowiednie miejsce.
Niemiecki socjolog, Georg Simmel uważał, że moda pozwala jednocześnie zaspokoić dwie ważne ludzkie potrzeby: indywidualizmu i naśladownictwa. W kontekście muzyka to szczególnie ciekawe – muzyk często naśladuje swoich poprzedników, zarazem chcąc być oryginalnym. Jakie są twoje doświadczenia?
Mądre słowa. Sam się nad tym zastanawiałem. Jest parę archetypicznych wzorców w popkulturze, z których można czerpać. Wydaje mi się, że chcąc twórczo podchodzić do mody, trzeba znać podstawy i umiejętnie je wykorzystywać. To jest język, którego trzeba się nauczyć, żeby móc się nim posługiwać. Często nasze wybory odbywają się intuicyjnie. Muzycy nie studiują książek o modzie, chociaż niektórzy pewnie mają specjalistów, którzy robią to za nich, ale muzycy, o których mówię, poszukują w sposób intuicyjny, wykorzystując bazowe, archetypiczne wzorce, zakorzenione w popkulturze. Wspominałem o Marlonie Brano z ,,Wild One”. James Dean też ubierał się w charakterystyczny sposób. Byli rockersi, modsi noszący kurtki parki i harringtonki. Są pewne elementy, które można naśladować, ale warto je wykorzystywać twórczo. Wydaje mi się, że powinno się znać rodowód tych wszystkich rzeczy. To jest rzeczywiście naśladownictwo, ale ono powinno być kreatywne, a nie ślepe.
To jak było z tobą, podpatrywałeś idoli, czy korciło cię żeby coś odjebać?
Odjebać na bazie pewnych elementów. Niektóre bardziej uwypuklić, inne mniej. Tyle się już wydarzyło w popkulturze i modzie zarówno damskiej, jak i męskiej w kręgach muzycznych, że trudno byłoby coś nowego wymyślić. Z drugiej strony jest też frajda w naśladowaniu swoich idoli. Trzeba umiejętnie balansować, żeby nie stać się ślepym odtwórcą, jak dzieje się często np. w środowisku depechów. Jest tam pełno klonów poszczególnych muzyków, więc nigdy mnie do tego nie ciągnęło. Wolałem wykorzystywać różne zadomowione w popkulturze elementy i symbole, które są rozpoznawalne i na ich podstawie tworzyć własny przekaz.
Skąd jest ten pin, który masz przypięty do kurtki?
To Pin Trill. Najlepsza firma amerykańska, która robi obecnie piny. Sprowadziłem ten znaczek z Nowego Jorku. Kręci mnie to.
Niedostępność?
Tak. To znaczy, to jest dostępne, bo każdy kto ma kartę kredytową może go sobie kupić przez internet, ale nie każdy się tym interesuje i śledzi takie rzeczy. Te znaczki są świetnie wykonane, nie odpadają tak jak te, produkowane w Polsce.
Co właściwie przedstawia ten pin?
To jest kupa.
Dlaczego nosisz kupę na piersi?
Razem z moją byłą dziewczyną, wysyłaliśmy sobie często kupy w rozmowach na messengerze i gdy wyjeżdżała za granicę, kupiłem sobie i jej po takiej kupie. Ona ma jedną, ja mam drugą.
Oboje jesteśmy z Łodzi, miasta z włókienniczymi tradycjami. Uważasz, że Łódź wyróżnia się czymś na tle innych miast, jeżeli chodzi o modę?
Wydaje mi się, że Łódź zawsze się wyróżniała. Była przede wszystkim znana z wielkiej ilości ludzi, którzy ubierali się na czarno. Była industrialnym miastem, ale miała też nowofalowe inklinacje i to było charakterystyczne. Gdy jeździliśmy gdzieś z Cool Kidsami ubrani na czarno, dla wielu ludzi od razu oznaczało to, że jesteśmy z Łodzi. Byliśmy rozpoznawalni. Myślę, że tak zostało trochę do dziś. Teraz znowu ludzie ubierają się na czarno, bo taka jest moda techno, ale czerń od zawsze wyróżniała Łódź.
"Podział na męskie i niemęskie jest dla mnie kompletnie nieistotny i nie uznaję go. Sam jestem chyba bardziej kobiecy niż męski. Jednym z moich idoli jest Genesis P-Orridge z Psychic Tv. Właściwie nie wiadomo, czy jest mężczyzną czy kobietą, bo ubiera się w kompletnie dowolny sposób. To jego manifest wolności artystycznej, który jest dla mnie bardzo inspirujący."
,,Techno ludzie” często noszą plecaki wyglądające jak worki na kapcie zabierane przez dzieciaki do szkoły, Ty masz za to piękny tornister.
Te worki są teraz wszędzie. Sam kupiłem sobie taki, gdy byłem w Kopenhadze, a tornister jest firmy Rains. Produkują głównie odzież przeciwdeszczową, plecaki i torby. Zostali chyba uznani przez Duńczyków za element dobra narodowego, bo nawet w Muzeum Designu, w Kopenhadze widziałem ich rzeczy w sklepiku. Bardzo mi się podoba, że duński design traktowany jest jak dobro i firmy, które w niego inwestują są wspierane przez państwo. W Kopenhadze jest dużo ładnie ubranych osób, wyróżniają się tym. Podczas pobytu tam, ludzie często myśleli, że jestem stamtąd i zagadywali mnie po duńsku. To też było dla mnie miłe, bo bardzo podoba mi się ich moda.
Czym jest dla ciebie moda?
Ubieranie się jest dla mnie bardzo ważne. Zawsze traktowałem strój jako element wypowiedzi, nie tyle artystycznej, co wyrażenie siebie. Dobrze czuję się w rzeczach, które lokują mnie niejako wśród osób z panteonu popkultury, które lubię i które od zawsze uznawałem za moich idoli, ale nigdy nie było to ślepym naśladownictwem. Dla mnie moda jest sposobem na wizualne dookreślenie mnie w kontekście popkultury, ulicy, filmu, sztuki.
Dobrze ubrany muzyk w Polsce to dla ciebie?
Polscy muzycy kojarzą mi się z kompletnym zaprzeczeniem dobrego smaku. Myślę, że Ciechowski był świetnie ubranym muzykiem. Wszystko miał bardzo gustownie dobrane. Występując jako Obywatel GC nosił długi płaszcz i włosy zaczesane do tyłu na brylantynę. Wcześniej miał popersowską grzywkę. Można by go narysować bez twarzy i byłby rozpoznawalny. To była wręcz ikoniczna postać. Teraz, współcześni muzycy wyglądają tak samo, są przeważnie ubierani przez stylistów. Pewnie modnie, ale nie ma w tym żadnego indywidualizmu i to jest dla mnie bolesne.
A ty czujesz się modny?
Oczywiście że tak (śmiech). A tak poważnie, po prostu muszę się czuć dobrze w swoim ubraniu. Są pewne modne rzeczy, które w ogóle mi się nie podobają i nigdy bym ich nie założył.
Twój styl mocno się zmieniał na przestrzeni lat?
Często kupuję rzeczy bardzo podobne do siebie, albo np. kilka takich samych koszul, jeśli znajdę taką, która mi odpowiada. Lubię zmiany ale w obrębie wcześniejszych wyborów, które podjąłem. Nie ma u mnie żadnych rewolucji, nawet bym ich nie chciał.
ZDJĘCIA: WITOLD ANCEROWICZ, PAWEŁ GIZA, AGATA MARIAŃSKA