Każda kobieta jest inna i ma własną definicję kobiecości - mówi Natalia Przybysz, którą zapytałam m.in. o to dlaczego ciągle pozbawia się jednego z największych atrybutów kobiecości - włosów. Wokalistka, która we wrześniu wydała płytę ,,Światło nocne" piękna nie dostrzega w rysach i napięciu twarzy. Chce być wolna od okowów płciowości i reguł, które narzuca jej zawód, a joga pozwala jej wracać do beztroskiego okresu dziecięcych harców, kiedy wszelkie podziały były nieistotne.
Podobno chcesz zapuścić włosy do pasa!
To prośba mojej córki i nie potrafię być asertywna.
Słyszałam, że córka lubi ci podpowiadać w sprawach mody i wyglądu.
Tak. Mówi np.: ,,Będziesz w tym wyglądać jak śliczna papużka”.
Wracając do włosów – włosy są atrybutem kobiecości, którego często świadomie się pozbawiasz, chociaż miewasz czasem dłuższe fryzury – nosiłaś loki i różne upięcia. Po pewnym czasie zawsze postanawiasz jednak się ich pozbyć. To dlatego, że czujesz się chłopczycą?
Nie. Lubię nie być ani chłopakiem ani dziewczyną. Lubię być wolna i wychodzić spoza okowów płciowości. Dobrze czuję się w przestrzeniach niedookreślonych, niewymiernych. Męczy mnie aspekt mojej pracy, którzy narzuca mi konieczność zajmowania się moim wyglądem. Goliłam głowę na łyso, bo chciałam pozbyć się problemu fryzury. Mnisi buddyjscy mówią, że włosy to trawy ignorancji, czyli wszystkiego tego, co określa ,,ja’’, ,,mnie’’, ,,moje’’ i co oddala nas od naszej prawdziwej natury. W modzie lubię androgyniczność, klasykę ale czasami też pojechane rzeczy. Na szczęście mam świetną stylistkę, która dobrze mnie czuje, jest bardzo subtelna i wie, co jest modne. Moje preferencje są bardzo ogólne, a jednocześnie momentami bywają bardzo szczegółowe i Karli (Karla Gruszecka - przyp. autorki) udaje się z tym wytrzymać. Dawniej pracowałam z innymi stylistkami, które były trochę przemocowe. Sprawiały, że źle się czułam ze sobą w konfrontacji z ich pomysłami. Zdarzało im się cisnąć i męczyć – chyba trudno być dobrym stylistą i pomagać, a nie kreować na nowo.
Mówisz o swojej androgyniczności zupełnie naturalnie. Czy brak potrzeby bycia postrzeganą jako atrakcyjna kobieta nigdy nie stanowił dla ciebie problemu? W prosty sposób mogłabyś osiągnąć wygląd kobiety powszechnie odbieranej jako piękna – masz regularne rysy twarzy, piękne, duże oczy, a nawet stylistkę – jednak świadomie rezygnujesz i nie przywiązujesz do tego wagi.
Gdzie indziej dostrzegam piękno – nie w rysach i napięciu skóry. Moja córka ma większą szafę niż ja. Ja mam dwie półki na spółkę z moim chłopakiem i szafę z ubraniami na koncerty, które zazwyczaj nie są moje. Są ze mną na chwilę i tylko czasami, gdy coś naprawdę poczuję, wchodzę w posiadanie danej rzeczy, ale cieszę się, że nie muszę tego mieć. Nie mam też butów na obcasach – uważam, że one celowo utrudniają kobietom przemieszczanie się i uprzedmiotawiają je. Oczywiście szanuję ,,kobiety-pistolety’’, które traktują szpilki jako narzędzie władzy i czują się w nich świetnie, natomiast sama to odrzuciłam. Nie mam potrzeby poprzez takie rzeczy czuć się fajniejsza.
,,Lubię nie być ani chłopakiem ani dziewczyną. Lubię być wolna i wychodzić spoza okowów płciowości. Dobrze czuję się w przestrzeniach niedookreślonych, niewymiernych. Męczy mnie aspekt mojej pracy, którzy narzuca mi konieczność zajmowania się moim wyglądem. Goliłam głowę na łyso, bo chciałam pozbyć się problemu fryzury (...) W modzie lubię androgyniczność, klasykę ale czasami też pojechane rzeczy.''
Nigdy nie miałaś potrzeby bycia kobiecą?
Wydaje mi się, że mam w sobie jakąś kobiecość i próbuję jej na różne sposoby. Wiem, że każda kobieta ma swoją definicję kobiecości, bo każda jest po prostu inna. Czasami jesteśmy z innego plemienia, niż to, do którego próbuje się nas przypisać.
Powiedziałabyś, że masz w sobie równe proporcje między kobiecością a męskością?
Nie umiem tego określić.
Jak się z tym czułaś będąc nastolatką?
Gdy byłam dzieckiem, przed burzą hormonalną i przed tym jak urósł mi tyłek i piersi, czułam się jak chłopak. Nigdy nie tańczyłam z żadnym chłopakiem na dyskotece i nie miałam raczej koleżanek. Byłam takim ,,pośredniakiem’’. Później, gdy nastąpiła ta burza hormonów, trochę złapałam doła i czułam się dziwnie z tym, że jestem gdzieś pomiędzy, ale teraz mam z tym spokój. Moja definicja kobiecości jest gdzie indziej. Joga jest ciekawa pod tym względem. Ćwicząc mam wrażenie, że wracam do dzieciństwa. Joga przywraca elastyczność i zdolności, które mieliśmy jako dzieci, które turlały się, robiły gwiazdy i mostki. To uwalnia z różnych balastów codziennego życia, również związanych z naszą płcią. W jodze mówimy o jakościach: rajas, sattva i tamas, które mają też odzwierciedlenie w ciele człowieka. U mnie połowa ciała jest zdecydowanie rajasowa, a połowa tamasova. Joga to równoważy.
Na czym polegają te jakości?
Jakość rajas to ta, która jest bardzo ruchliwa, stymulująca, aktywna. Tamas to jakość zamulona, strona ciężkości, bezruchu i ignorancji, a sattva to prawda, harmonia, stabilizacja i wypośrodkowanie. Mówi się też o diecie sattvicznej, o tym, że pokarmy mogą być rajasowe lub tamasowe. Podobnie jest z ciałem i charakterem człowieka.
Często wspominasz, że przy twojej mamie, która jest kobieca, czujesz się trochę jak jej syn. Wydaje mi się jednak, że wasz styl jest do siebie zbliżony.
Nie chodzi o styl, tylko o świadomość ciała, sposób poruszania się. Ta różnica uwypukla się np. kiedy idziemy obok siebie. Podobnie mam z moją siostrą. Czuję się często jak jej brat i nie chodzi o to, jak jesteśmy ubrane.
Należałaś kiedyś do jakiejś subkultury?
Nie. My, dzieci ze szkoły muzycznej, idziemy raczej obok subkultur. A! Sistars było trochę hip-hopowe, no nie?
Ale chyba nie chodziło wam wtedy o modę, tylko o styl w muzyce.
To było apogeum.
,,Gdzie indziej dostrzegam piękno – nie w rysach i napięciu skóry. Moja córka ma większą szafę niż ja. Ja mam dwie półki na spółkę z moim chłopakiem i szafę z ubraniami na koncerty, które zazwyczaj nie są moje. Są ze mną na chwilę i tylko czasami, gdy coś naprawdę poczuję, wchodzę w posiadanie danej rzeczy, ale cieszę się że nie muszę tego mieć.''
Podziwiasz wiele artystek i wokalistek, czy wygląd którejś z nich był dla ciebie inspirujący?
Lubię prostotę, np. Charlotte Gainsbourg, w której jest trochę hippie, ale przede wszystkim klasyka i normalność, a jednocześnie duża doza wolności. Utożsamiam się z tym, podoba mi się to, jak się ubiera, bo tak naprawdę za bardzo się nie ubiera.
Ja uwielbiałam styl Amy Winehouse, mimo że był niechlujny.
Nie umiałabym mieć tyle odkrytego ciała na raz.
Podobnie jak u Amy, twoje piosenki są bardzo metaforyczne i wzruszające. Na szczęście śpiewasz po polsku i nie chcesz tego zmieniać, dzięki czemu łatwiej dotrzeć do przekazu twoich piosenek. Zdarza mi się na nich popłakiwać, a ty przy kim popłakujesz, wśród artystów, którzy posługują się językiem polskim?
Rzadko mi się to zdarza. Uwielbiam np. Kasię Nosowską ale ona oddziałuje na mnie na poziomie intelektualnym. Jest tak mądra, że zanim skumam, o co chodzi, piosenka już się skończyła. Popłakuję na mojej siostrze, np. na piosence ,,Przeczucie’’ – znałam fakty z jej życia, które się tam przewijają i to mnie totalnie rozwalało. Potem Paulina długo nie śpiewała po polsku. Popłakałam się też, słysząc jak śpiewa ,,Nie bój się chcieć” – piosenkę z bajki ,,Zwierzogród’’, którą w oryginale wykonuje Shakira. Bardzo oddziałują na mnie emocje, które Paulina wkłada w dźwięki. Popłakuję też na piosence ,,Pirx” z jej najnowszej płyty ,,Chodź tu”, w której rapuje. Nawet teraz, jak o niej myślę, chce mi się płakać.
Trudno mi uwierzyć, że oprócz siostry nikt cię nie wzrusza!
Skubas mnie wzruszał, ale nigdy nie popłakałam się słuchając go. Uważam, że pięknie śpiewa i bardzo wzruszający jest też Igor Nikiforow na płycie Jerza Igora dla dzieci.
Na twoje koncerty przychodzą tłumy kobiet - to idealna okoliczność, żeby wysłać na nie facetów, aby mogli zaprosić je na randkę! A tak na poważnie - ponieważ jesteś w związku od 12 lat chciałam cię zapytać, co sądzisz o statystykach, które pokazują, że 60% Polek to singielki, a w przeciągu trzech lat 40% populacji Europy ma być singlami. Jak myślisz, dlaczego ludziom trudno dobrać się w pary, a związki są z reguły krótkotrwałe?
Słyszałam fajny tekst w filmie ,,Jej twarz’’ Seana Penna. Ojciec bohaterki pracował w ONZ i wyjeżdżał na akcje do Afryki, przez co mało z nią przebywał. Był cudownym człowiekiem, ale ona tego nie czuła, bo brakowało jej jego obecności, a uważała, że dla dzieci synonimem miłości jest czas. Przytoczyła też swoją matkę, która mówiła, że jeżeli chcesz mieć w życiu ciągle to samo, to zmieniaj partnerów, a jeśli chcesz mieć zmiany, bądź z jednym człowiekiem, bo to wskazuje na proces, który odbywa się w związku. Wiele w związku zależy od nas samych i naszego wnętrza. To, że ciągle mamy kolejnego partnera jest wynikiem naszej postawy i tego, że zawsze robimy to samo. To jest trudne, trzeba się otwierać, przenikać coraz bardziej i uczyć siebie. Trzeba dbać o swój rozwój, ale rozwój musi być też w drugim człowieku. To musi odbywać się razem. Najlepiej robić coś razem i wspólnie się rozwijać.
Dawniej nie mówiło się o rozwoju osobistym, a związki trwały latami. Mam wrażenie, że ten rozwój osobisty to trochę taka moda, która przyszła zza granicy.
Nie mam na myśli rozwoju osobistego w znaczeniu warsztatów. Najważniejsze jest to, żeby się przyjaźnić. To, że w Polsce potocznie nazywa się miłością bycie z kimś w rodzinie, to utarty frazes. Oprócz tego, że się kocha, ważne żeby lubić. Mając z kimś dzieci, spędza się z tą osobą miliardy godzin. Ustala logistykę i strategie, ale ważne, że jak to wszystko się zrobi, chce się z nią jeszcze pobawić, bo jest fajna i my dla niej jesteśmy fajni. Kumplowanie ze sobą jest ważne.
ZDJĘCIA: MONIKA KMITA
Każda kobieta jest inna i ma własną definicję kobiecości - mówi Natalia Przybysz, którą zapytałam m.in. o to dlaczego ciągle pozbawia się jednego z największych atrybutów kobiecości - włosów. Wokalistka, która we wrześniu wydała płytę ,,Światło nocne" piękna nie dostrzega w rysach i napięciu twarzy. Chce być wolna od okowów płciowości i reguł, które narzuca jej zawód, a joga pozwala jej wracać do beztroskiego okresu dziecięcych harców, kiedy wszelkie podziały były nieistotne.
Podobno chcesz zapuścić włosy do pasa!
To prośba mojej córki i nie potrafię być asertywna.
Słyszałam, że córka lubi ci podpowiadać w sprawach mody i wyglądu.
Tak. Mówi np.: ,,Będziesz w tym wyglądać jak śliczna papużka”.
Wracając do włosów – włosy są atrybutem kobiecości, którego często świadomie się pozbawiasz, chociaż miewasz czasem dłuższe fryzury – nosiłaś loki i różne upięcia. Po pewnym czasie zawsze postanawiasz jednak się ich pozbyć. To dlatego, że czujesz się chłopczycą?
Nie. Lubię nie być ani chłopakiem ani dziewczyną. Lubię być wolna i wychodzić spoza okowów płciowości. Dobrze czuję się w przestrzeniach niedookreślonych, niewymiernych. Męczy mnie aspekt mojej pracy, którzy narzuca mi konieczność zajmowania się moim wyglądem. Goliłam głowę na łyso, bo chciałam pozbyć się problemu fryzury. Mnisi buddyjscy mówią, że włosy to trawy ignorancji, czyli wszystkiego tego, co określa ,,ja’’, ,,mnie’’, ,,moje’’ i co oddala nas od naszej prawdziwej natury. W modzie lubię androgyniczność, klasykę ale czasami też pojechane rzeczy. Na szczęście mam świetną stylistkę, która dobrze mnie czuje, jest bardzo subtelna i wie, co jest modne. Moje preferencje są bardzo ogólne, a jednocześnie momentami bywają bardzo szczegółowe i Karli (Karla Gruszecka - przyp. autorki) udaje się z tym wytrzymać. Dawniej pracowałam z innymi stylistkami, które były trochę przemocowe. Sprawiały, że źle się czułam ze sobą w konfrontacji z ich pomysłami. Zdarzało im się cisnąć i męczyć – chyba trudno być dobrym stylistą i pomagać, a nie kreować na nowo.
Mówisz o swojej androgyniczności zupełnie naturalnie. Czy brak potrzeby bycia postrzeganą jako atrakcyjna kobieta nigdy nie stanowił dla ciebie problemu? W prosty sposób mogłabyś osiągnąć wygląd kobiety powszechnie odbieranej jako piękna – masz regularne rysy twarzy, piękne, duże oczy, a nawet stylistkę – jednak świadomie rezygnujesz i nie przywiązujesz do tego wagi.
Gdzie indziej dostrzegam piękno – nie w rysach i napięciu skóry. Moja córka ma większą szafę niż ja. Ja mam dwie półki na spółkę z moim chłopakiem i szafę z ubraniami na koncerty, które zazwyczaj nie są moje. Są ze mną na chwilę i tylko czasami, gdy coś naprawdę poczuję, wchodzę w posiadanie danej rzeczy, ale cieszę się, że nie muszę tego mieć. Nie mam też butów na obcasach – uważam, że one celowo utrudniają kobietom przemieszczanie się i uprzedmiotawiają je. Oczywiście szanuję ,,kobiety-pistolety’’, które traktują szpilki jako narzędzie władzy i czują się w nich świetnie, natomiast sama to odrzuciłam. Nie mam potrzeby poprzez takie rzeczy czuć się fajniejsza.
,,Lubię nie być ani chłopakiem ani dziewczyną. Lubię być wolna i wychodzić spoza okowów płciowości. Dobrze czuję się w przestrzeniach niedookreślonych, niewymiernych. Męczy mnie aspekt mojej pracy, którzy narzuca mi konieczność zajmowania się moim wyglądem. Goliłam głowę na łyso, bo chciałam pozbyć się problemu fryzury (...) W modzie lubię androgyniczność, klasykę ale czasami też pojechane rzeczy.''
Nigdy nie miałaś potrzeby bycia kobiecą?
Wydaje mi się, że mam w sobie jakąś kobiecość i próbuję jej na różne sposoby. Wiem, że każda kobieta ma swoją definicję kobiecości, bo każda jest po prostu inna. Czasami jesteśmy z innego plemienia, niż to, do którego próbuje się nas przypisać.
Powiedziałabyś, że masz w sobie równe proporcje między kobiecością a męskością?
Nie umiem tego określić.
Jak się z tym czułaś będąc nastolatką?
Gdy byłam dzieckiem, przed burzą hormonalną i przed tym jak urósł mi tyłek i piersi, czułam się jak chłopak. Nigdy nie tańczyłam z żadnym chłopakiem na dyskotece i nie miałam raczej koleżanek. Byłam takim ,,pośredniakiem’’. Później, gdy nastąpiła ta burza hormonów, trochę złapałam doła i czułam się dziwnie z tym, że jestem gdzieś pomiędzy, ale teraz mam z tym spokój. Moja definicja kobiecości jest gdzie indziej. Joga jest ciekawa pod tym względem. Ćwicząc mam wrażenie, że wracam do dzieciństwa. Joga przywraca elastyczność i zdolności, które mieliśmy jako dzieci, które turlały się, robiły gwiazdy i mostki. To uwalnia z różnych balastów codziennego życia, również związanych z naszą płcią. W jodze mówimy o jakościach: rajas, sattva i tamas, które mają też odzwierciedlenie w ciele człowieka. U mnie połowa ciała jest zdecydowanie rajasowa, a połowa tamasova. Joga to równoważy.
Na czym polegają te jakości?
Jakość rajas to ta, która jest bardzo ruchliwa, stymulująca, aktywna. Tamas to jakość zamulona, strona ciężkości, bezruchu i ignorancji, a sattva to prawda, harmonia, stabilizacja i wypośrodkowanie. Mówi się też o diecie sattvicznej, o tym, że pokarmy mogą być rajasowe lub tamasowe. Podobnie jest z ciałem i charakterem człowieka.
Często wspominasz, że przy twojej mamie, która jest kobieca, czujesz się trochę jak jej syn. Wydaje mi się jednak, że wasz styl jest do siebie zbliżony.
Nie chodzi o styl, tylko o świadomość ciała, sposób poruszania się. Ta różnica uwypukla się np. kiedy idziemy obok siebie. Podobnie mam z moją siostrą. Czuję się często jak jej brat i nie chodzi o to, jak jesteśmy ubrane.
Należałaś kiedyś do jakiejś subkultury?
Nie. My, dzieci ze szkoły muzycznej, idziemy raczej obok subkultur. A! Sistars było trochę hip-hopowe, no nie?
Ale chyba nie chodziło wam wtedy o modę, tylko o styl w muzyce.
To było apogeum.
,,Gdzie indziej dostrzegam piękno – nie w rysach i napięciu skóry. Moja córka ma większą szafę niż ja. Ja mam dwie półki na spółkę z moim chłopakiem i szafę z ubraniami na koncerty, które zazwyczaj nie są moje. Są ze mną na chwilę i tylko czasami, gdy coś naprawdę poczuję, wchodzę w posiadanie danej rzeczy, ale cieszę się że nie muszę tego mieć.''
Podziwiasz wiele artystek i wokalistek, czy wygląd którejś z nich był dla ciebie inspirujący?
Lubię prostotę, np. Charlotte Gainsbourg, w której jest trochę hippie, ale przede wszystkim klasyka i normalność, a jednocześnie duża doza wolności. Utożsamiam się z tym, podoba mi się to, jak się ubiera, bo tak naprawdę za bardzo się nie ubiera.
Ja uwielbiałam styl Amy Winehouse, mimo że był niechlujny.
Nie umiałabym mieć tyle odkrytego ciała na raz.
Podobnie jak u Amy, twoje piosenki są bardzo metaforyczne i wzruszające. Na szczęście śpiewasz po polsku i nie chcesz tego zmieniać, dzięki czemu łatwiej dotrzeć do przekazu twoich piosenek. Zdarza mi się na nich popłakiwać, a ty przy kim popłakujesz, wśród artystów, którzy posługują się językiem polskim?
Rzadko mi się to zdarza. Uwielbiam np. Kasię Nosowską ale ona oddziałuje na mnie na poziomie intelektualnym. Jest tak mądra, że zanim skumam, o co chodzi, piosenka już się skończyła. Popłakuję na mojej siostrze, np. na piosence ,,Przeczucie’’ – znałam fakty z jej życia, które się tam przewijają i to mnie totalnie rozwalało. Potem Paulina długo nie śpiewała po polsku. Popłakałam się też, słysząc jak śpiewa ,,Nie bój się chcieć” – piosenkę z bajki ,,Zwierzogród’’, którą w oryginale wykonuje Shakira. Bardzo oddziałują na mnie emocje, które Paulina wkłada w dźwięki. Popłakuję też na piosence ,,Pirx” z jej najnowszej płyty ,,Chodź tu”, w której rapuje. Nawet teraz, jak o niej myślę, chce mi się płakać.
Trudno mi uwierzyć, że oprócz siostry nikt cię nie wzrusza!
Skubas mnie wzruszał, ale nigdy nie popłakałam się słuchając go. Uważam, że pięknie śpiewa i bardzo wzruszający jest też Igor Nikiforow na płycie Jerza Igora dla dzieci.
Na twoje koncerty przychodzą tłumy kobiet - to idealna okoliczność, żeby wysłać na nie facetów, aby mogli zaprosić je na randkę! A tak na poważnie - ponieważ jesteś w związku od 12 lat chciałam cię zapytać, co sądzisz o statystykach, które pokazują, że 60% Polek to singielki, a w przeciągu trzech lat 40% populacji Europy ma być singlami. Jak myślisz, dlaczego ludziom trudno dobrać się w pary, a związki są z reguły krótkotrwałe?
Słyszałam fajny tekst w filmie ,,Jej twarz’’ Seana Penna. Ojciec bohaterki pracował w ONZ i wyjeżdżał na akcje do Afryki, przez co mało z nią przebywał. Był cudownym człowiekiem, ale ona tego nie czuła, bo brakowało jej jego obecności, a uważała, że dla dzieci synonimem miłości jest czas. Przytoczyła też swoją matkę, która mówiła, że jeżeli chcesz mieć w życiu ciągle to samo, to zmieniaj partnerów, a jeśli chcesz mieć zmiany, bądź z jednym człowiekiem, bo to wskazuje na proces, który odbywa się w związku. Wiele w związku zależy od nas samych i naszego wnętrza. To, że ciągle mamy kolejnego partnera jest wynikiem naszej postawy i tego, że zawsze robimy to samo. To jest trudne, trzeba się otwierać, przenikać coraz bardziej i uczyć siebie. Trzeba dbać o swój rozwój, ale rozwój musi być też w drugim człowieku. To musi odbywać się razem. Najlepiej robić coś razem i wspólnie się rozwijać.
Dawniej nie mówiło się o rozwoju osobistym, a związki trwały latami. Mam wrażenie, że ten rozwój osobisty to trochę taka moda, która przyszła zza granicy.
Nie mam na myśli rozwoju osobistego w znaczeniu warsztatów. Najważniejsze jest to, żeby się przyjaźnić. To, że w Polsce potocznie nazywa się miłością bycie z kimś w rodzinie, to utarty frazes. Oprócz tego, że się kocha, ważne żeby lubić. Mając z kimś dzieci, spędza się z tą osobą miliardy godzin. Ustala logistykę i strategie, ale ważne, że jak to wszystko się zrobi, chce się z nią jeszcze pobawić, bo jest fajna i my dla niej jesteśmy fajni. Kumplowanie ze sobą jest ważne.
ZDJĘCIA: MONIKA KMITA