Patrizia Gucci - Moda jest wydarzeniem społecznym
Malarka, projektantka, autorka książek. Emanuje włoskością – świetna fryzura, niebanalny makijaż, doskonale podkreślający jej urodę i fantastyczne szczegóły: kolorowe kolczyki, granatowe pończochy i bordowe buty. Nie mogłam napatrzeć się na Patrizię Gucci, która w Polsce promowała swoją najnowszą książkę "Gucci. Prawdziwa historia dynastii sukcesu". W wywiadzie opowiedziała mi m.in. dlaczego nie lubi filmu "Wielkie piękno", co sądzi o ubraniach z hasłami o społecznym przekazie i jakie zmiany sugerowałaby Polkom, które uważa za piękne kobiety.
Róża Augustyniak: Włosi słyną z klasyki i elegancji, czy jako młoda osoba miała pani potrzebę wyróżniania się swoim strojem albo wyglądem? Ma pani za sobą jakieś modowe szaleństwa?
Patrizia Gucci: Gdy jest się bardzo młodym, nie ma się jeszcze w pełni ukształtowanej tożsamości, więc ubiór jest trochę przypadkowy, dopiero później się to zmienia. Kiedy nasz charakter jest już bardziej ukształtowany, znacznie lepiej wiemy, w co się ubierać. Jako młoda osoba najczęściej chodziłam w rzeczach Gucci.
Czy przywiązuje się pani do ubrań, ma do nich sentymentalny stosunek, tak jak do torby należącej wcześniej do pani ojca, która zdobi okładkę pani ostatniej książki?
Jak najbardziej. Jestem przywiązana do rzeczy, które mam w domu. Są to np. apaszki i inne torby.
Czy ma pani swoje ikony modowe?
Podobają mi się nowoczesne kobiety, takie jak Kate Moss.
A wcześniej, gdy była pani nastolatką?
Pochodzę z rodziny Gucci i ta moda była dla mnie najbardziej inspirująca.
Czym w ogóle jest dla pani moda?
Moda na pewno jest sztuką kreatywną, ale w dużym stopniu także wydarzeniem społecznym. Wiele osób ubiera się w jakiś sposób, po to żeby upodobnić się do kogoś innego.
"Moda na pewno jest sztuką kreatywną, ale w dużym stopniu także wydarzeniem społecznym. Wiele osób ubiera się w jakiś sposób, po to żeby upodobnić się do kogoś innego."
Co sądzi pani o tym, że moda coraz częściej wkracza w sprawy społeczne i komentuje rzeczywistość? W ostatnim czasie modne stały się np. feministyczne hasła na koszulkach.
Nie bardzo mi się to podoba. To raczej forma przekazywania wiadomości, która moim zdaniem nie ma nic wspólnego z modą.
Mieszkała pani i pracowała w wielu światowych metropoliach, jakie najistotniejsze różnice widzi pani między technokratyczną Japonią, amerykańskim luzem i Włochami, które są kolebką kultury europejskiej?
Różnice są spore. Dobrze znam Japonię i to zupełnie inny świat. W Stanach moda jest raczej praktyczna, Włosi mają więcej fantazji.
Polacy podobnie jak Włosi bywają porywczy i temperamentni, czy zauważa pani jakieś podobieństwa między Słowianami a Włochami?
Nie umieściłabym Polski w grupie krajów słowiańskich. Byłam w Belgradzie i dostrzegam spore różnice między Serbami i Polakami. W Polakach na pewno zauważalny jest romantyzm.
To zaskakujące, w czym pani zdaniem on się przejawia?
Np. w uwadze jaką przywiązuje się do szczegółów, czy w stosunku do kobiet. Nie byłam nigdy z żadnym polskim mężczyzną, więc trudno mi coś więcej powiedzieć.
Bardziej Włochów oceniłabym jako romantyków.
Włosi są znani z tego, że są romantyczni i namiętni, ale to do niczego nie prowadzi. Nie są raczej chętni żeby się żenić.
Sprawia pani wrażenie dumnej i silnej kobiety, czy tak postrzega pani Włoszki?
Nie wszystkie. Duża część kobiet udaje gejsze. Kobieta, która ma silny charakter przeraża mężczyzn.
Bardzo popularnym włoskim filmem w ostatnich latach stał się film ,,Wielkie Piękno”, czy widzi pani jakieś podobieństwa między obrazem przedstawionym przez Sorrentino, a światem, który pani zna?
Nie podobał mi się ten film. Trafia do obcokrajowców, ja go nie czuję. Rzym, który jest tam pokazany nie istnieje już w takim wymiarze. Poza tym to powtórzenie bardzo ważnego filmu Felliniego z dawnych lat.
Czy inne filmy Sorrentino bardziej przypadły pani do gustu?
Nie jestem fanką Sorrentino. Muccino jest reżyserem, który mi się podoba, ale ogólnie włoskie filmy nie mają w tej chwili swoich najlepszych momentów. W latach 50-tych i 60-tych było bardzo wiele wspaniałych włoskich filmów. Jeżeli chodzi o kino, podobają mi się obecnie reżyserzy francuscy. Bardzo cenię też Polańskiego i Clinta Eastwooda.
Nawiązałam do ,,Wielkiego Piękna” nie tylko dlatego, że to obecnie jeden z bardziej znanych włoskich filmów, ale też z uwagi na klimat. Ciekawi mnie, czy odnalazła pani w nim swoje towarzystwo i znane sobie sytuacje?
Ten film jest opowieścią o tym, co działo się w latach 60-tych. Teraz takie sytuacje nie mają już miejsca. Być może jakaś rodzina arystokratyczna funkcjonuje jeszcze w taki sposób, ale nie sądzę.
Nie sposób nie zapytać Włoszki, co sądzi o stylu Polek?
Przede wszystkim mieszkają tu bardzo ładne kobiety, ale w modzie brakuje im niestety kolorów, powinny zacząć go wprowadzać.
Niestety, ulubionym kolorem większości Polek jest czarny.
To widać, a warto byłoby to zmienić. Za dużo jest tej czerni, można byłoby ją wymieszać z innymi kolorami.
Czy w pani życiu można odnaleźć jakąś regularność, czy każdy dzień jest inny?
Pracuję w sposób dość regularny, aczkolwiek może się zdarzyć, że nowy dzień nagle przynosi coś innego. Pewna doza rutyny jest przydatna, ale staram się malować wtedy, kiedy mam na to ochotę. Spotkania towarzyskie też są dla mnie ważne. Florencja nie jest tak ogromnym miastem jak Mediolan, więc łatwiej jest dbać o bliskie relacje.
Gdzie odpoczywa się pani najlepiej?
We Włoszech dobrze się odpoczywa – tylko nie w sierpniu – najlepiej w czerwcu. Bardzo lubię Toskanię i południe Włoch, gdzie jest pięknie morze.
Jakie są pani plany na przyszłość?
Na pewno podróże i praca. Liczę też na wakacje i mam nadzieję, że uda mi się zorganizować wystawę moich obrazów.
"Problem w naszym narodzie polega na tym, że nie jesteśmy tolerancyjni. (...) Okazuje się, że naród wie lepiej niż ja, jaki kolor jest dla mnie dobry, a ja patrzę na naród i on jest szary, bo chce być szary."
Nie tylko ładne, eleganckie ubrania są czymś, co lubisz, ale z tego, co wiem także wnętrza.
Wszystko musi być przede wszystkim praktyczne. Przed wybudowaniem domu, w którym teraz mieszkam, spędzałem wieczory nad kartką papieru i kombinowałem. Wyobrażałem sobie, co będzie praktyczne i w jaki sposób będzie można to osiągnąć. Cała koncepcja rozkładu domu, którą później w projektach ujął architekt, jest moja i mojej żony. Poza drobiazgami, niewiele rzeczy bym zmienił. Estetyka miejsca, w którym mieszkam jest dla mnie absolutnie priorytetowa. Uwielbiam przestrzenie, w których jest mnóstwo światła i okien. Lubię czuć swobodę. Niestety nie udało mi się tego osiągnąć w mojej pracowni – jest tam trochę ciemno przez wytłumienie, które musiałem zainstalować. Bardzo ważne są dla mnie strony świata i widok, który jest najbardziej istotny w miejscu, w którym mieszkam. Zdecydowałem się zamieszkać w lesie m.in. po to, żeby móc patrzeć na drzewa. Uwielbiam przestrzeń, wychowałem się na przestrzeni i kocham widzieć horyzont, który kojarzy mi się trochę z miłością. Można się w nim zatopić.
Wspomniałeś o wyobraźni – wiesz, że psychologowie radzą, żeby wyobrażać sobie rzeczy, których się pragnie, tak samo jak miłe sytuacje, żeby pozytywnie nastrajać umysł? Skoro naturalnie masz taki odruch, musisz być bardzo zdrowym człowiekiem!
W mojej wyobraźni czasami zbyt wiele się dzieje. Z jednej strony wyobraźnia jest czymś, co chciałoby się rozwijać, a z drugiej, może być przytłaczająca, kiedy za dużo myśli kłębi się w głowie. Poza tym czasem bywam zmęczony tym, ile czasu muszę spędzać przed komputerem np. na odpisywaniu na maile. Zdarza się, że zajmuje mi to nawet parę godzin.
Są muzycy i inni artyści, którzy wydaje mi się, realizują się w ramach kaprysu – czekają na wizję i natchnienie, żeby coś zrobić, a ty pracujesz full time – masz bardzo dużo pracy i traktujesz to chyba jak ,,normalny” zawód, który daje ci przyjemność.
Większość mojego życia obraca się wokół tego, że jestem producentem, kompozytorem albo robię jakieś większe projekty dla kogoś i poświęcam temu mnóstwo energii. Pracowałem m. in. z Zakopowerem, brałem udział w dużych koncertach itd. Myślę, że ci, którzy pracują dla siebie, przede wszystkim nie mają ciśnienia. Ponieważ lubię robić to, co robię, w momencie kiedy wyłania się kolejny projekt, wchodzę w niego. Ciągle pojawiają się nowe pomysły na koncerty, spektakle i ja to lubię i bardzo dobrze się w tym czuję, natomiast po każdej z tych rzeczy, jestem trochę zmęczony psychicznie i chciałbym się zresetować i wtedy mam czasem mniej zapału na własne działania. Mimo to, uwielbiam robić to, co robię i pod tym względem jestem szczęśliwy. Gdyby mi za to nie płacili, byłoby gorzej, ale i tak bym to robił, bo wtedy można dostać jeszcze więcej niż sobie wyobrażamy. Jeżeli przestaniemy mówić o pieniądzach, zaczniemy robić sztukę, a jeżeli robimy sztukę, później okazuje się, że nam za to płacą (śmiech).
Wracając do wizerunku – razem z Wojtkiem Waglewskim stanowicie bardzo stylowy duet. Zdarza się wam słyszeć słowa uznania pod tym kątem? Są między wami rozmowy na temat ubrań?
Szczerze mówiąc nie bardzo. Czasami któryś z nas pochwali coś u drugiego. Oczywiście widzimy, gdy ktoś ma coś nowego i fajne jest to, że człowiek to zauważa. To mobilizujące i napędzające.
A przyglądasz się temu, co noszą i jak wyglądają twoi inni koledzy?
Wiadomo, że człowiek obserwuje. Ja też cały czas obserwuję świat. Trudno byłoby nie zwracać uwagi na to, jak ktoś wygląda.
Niektórzy muzycy lubią się wyróżniać na scenie, a nawet szokować – jak się do tego odnosisz?
Należy rozróżnić dwie kwestie. Ja lubię odświętne ubrania, tak jak już powiedziałem, wychodzi się na scenę takim, jakim się jest, tylko odświętnie, świeżo. Natomiast przebieranie się w strój, w którym nie mogłoby się funkcjonować na co dzień i zakładanie na scenę czegoś, czego nigdy się na sobie nie miało, tylko na jedną chwilę, żeby zabłysnąć, to dla mnie traktowanie sceny jako wygłup lub karnawał. Taka potrzeba bycia odjazdowym tylko na chwilę jest kuglarzeniem… Oczywiście, jeżeli ktoś się w tym realizuje, nie krytykuję tego, ale sam w takiej sytuacji czułbym się nieswojo. Najlepiej czuję się w rzeczach odświętnych i myślę, że fajnie jest być na scenie takim samym, jakim się jest w życiu.
Zdjęcia: Mikołaj Rutkowski, Jacek Poremba
Patrizia Gucci - Moda jest wydarzeniem społecznym
Malarka, projektantka, autorka książek. Emanuje włoskością – świetna fryzura, niebanalny makijaż, doskonale podkreślający jej urodę i fantastyczne szczegóły: kolorowe kolczyki, granatowe pończochy i bordowe buty. Nie mogłam napatrzeć się na Patrizię Gucci, która w Polsce promowała swoją najnowszą książkę "Gucci. Prawdziwa historia dynastii sukcesu". W wywiadzie opowiedziała mi m.in. dlaczego nie lubi filmu "Wielkie piękno", co sądzi o ubraniach z hasłami o społecznym przekazie i jakie zmiany sugerowałaby Polkom, które uważa za piękne kobiety.
Róża Augustyniak: Włosi słyną z klasyki i elegancji, czy jako młoda osoba miała pani potrzebę wyróżniania się swoim strojem albo wyglądem? Ma pani za sobą jakieś modowe szaleństwa?
Patrizia Gucci: Gdy jest się bardzo młodym, nie ma się jeszcze w pełni ukształtowanej tożsamości, więc ubiór jest trochę przypadkowy, dopiero później się to zmienia. Kiedy nasz charakter jest już bardziej ukształtowany, znacznie lepiej wiemy, w co się ubierać. Jako młoda osoba najczęściej chodziłam w rzeczach Gucci.
Czy przywiązuje się pani do ubrań, ma do nich sentymentalny stosunek, tak jak do torby należącej wcześniej do pani ojca, która zdobi okładkę pani ostatniej książki?
Jak najbardziej. Jestem przywiązana do rzeczy, które mam w domu. Są to np. apaszki i inne torby.
Czy ma pani swoje ikony modowe?
Podobają mi się nowoczesne kobiety, takie jak Kate Moss.
A wcześniej, gdy była pani nastolatką?
Pochodzę z rodziny Gucci i ta moda była dla mnie najbardziej inspirująca.
Czym w ogóle jest dla pani moda?
Moda na pewno jest sztuką kreatywną, ale w dużym stopniu także wydarzeniem społecznym. Wiele osób ubiera się w jakiś sposób, po to żeby upodobnić się do kogoś innego.
"Moda na pewno jest sztuką kreatywną, ale w dużym stopniu także wydarzeniem społecznym. Wiele osób ubiera się w jakiś sposób, po to żeby upodobnić się do kogoś innego."
Co sądzi pani o tym, że moda coraz częściej wkracza w sprawy społeczne i komentuje rzeczywistość? W ostatnim czasie modne stały się np. feministyczne hasła na koszulkach.
Nie bardzo mi się to podoba. To raczej forma przekazywania wiadomości, która moim zdaniem nie ma nic wspólnego z modą.
Mieszkała pani i pracowała w wielu światowych metropoliach, jakie najistotniejsze różnice widzi pani między technokratyczną Japonią, amerykańskim luzem i Włochami, które są kolebką kultury europejskiej?
Różnice są spore. Dobrze znam Japonię i to zupełnie inny świat. W Stanach moda jest raczej praktyczna, Włosi mają więcej fantazji.
Polacy podobnie jak Włosi bywają porywczy i temperamentni, czy zauważa pani jakieś podobieństwa między Słowianami a Włochami?
Nie umieściłabym Polski w grupie krajów słowiańskich. Byłam w Belgradzie i dostrzegam spore różnice między Serbami i Polakami. W Polakach na pewno zauważalny jest romantyzm.
To zaskakujące, w czym pani zdaniem on się przejawia?
Np. w uwadze jaką przywiązuje się do szczegółów, czy w stosunku do kobiet. Nie byłam nigdy z żadnym polskim mężczyzną, więc trudno mi coś więcej powiedzieć.
Bardziej Włochów oceniłabym jako romantyków.
Włosi są znani z tego, że są romantyczni i namiętni, ale to do niczego nie prowadzi. Nie są raczej chętni żeby się żenić.
Sprawia pani wrażenie dumnej i silnej kobiety, czy tak postrzega pani Włoszki?
Nie wszystkie. Duża część kobiet udaje gejsze. Kobieta, która ma silny charakter przeraża mężczyzn.
Bardzo popularnym włoskim filmem w ostatnich latach stał się film ,,Wielkie Piękno”, czy widzi pani jakieś podobieństwa między obrazem przedstawionym przez Sorrentino, a światem, który pani zna?
Nie podobał mi się ten film. Trafia do obcokrajowców, ja go nie czuję. Rzym, który jest tam pokazany nie istnieje już w takim wymiarze. Poza tym to powtórzenie bardzo ważnego filmu Felliniego z dawnych lat.
Czy inne filmy Sorrentino bardziej przypadły pani do gustu?
Nie jestem fanką Sorrentino. Muccino jest reżyserem, który mi się podoba, ale ogólnie włoskie filmy nie mają w tej chwili swoich najlepszych momentów. W latach 50-tych i 60-tych było bardzo wiele wspaniałych włoskich filmów. Jeżeli chodzi o kino, podobają mi się obecnie reżyserzy francuscy. Bardzo cenię też Polańskiego i Clinta Eastwooda.
Nawiązałam do ,,Wielkiego Piękna” nie tylko dlatego, że to obecnie jeden z bardziej znanych włoskich filmów, ale też z uwagi na klimat. Ciekawi mnie, czy odnalazła pani w nim swoje towarzystwo i znane sobie sytuacje?
Ten film jest opowieścią o tym, co działo się w latach 60-tych. Teraz takie sytuacje nie mają już miejsca. Być może jakaś rodzina arystokratyczna funkcjonuje jeszcze w taki sposób, ale nie sądzę.
Nie sposób nie zapytać Włoszki, co sądzi o stylu Polek?
Przede wszystkim mieszkają tu bardzo ładne kobiety, ale w modzie brakuje im niestety kolorów, powinny zacząć go wprowadzać.
Niestety, ulubionym kolorem większości Polek jest czarny.
To widać, a warto byłoby to zmienić. Za dużo jest tej czerni, można byłoby ją wymieszać z innymi kolorami.
Czy w pani życiu można odnaleźć jakąś regularność, czy każdy dzień jest inny?
Pracuję w sposób dość regularny, aczkolwiek może się zdarzyć, że nowy dzień nagle przynosi coś innego. Pewna doza rutyny jest przydatna, ale staram się malować wtedy, kiedy mam na to ochotę. Spotkania towarzyskie też są dla mnie ważne. Florencja nie jest tak ogromnym miastem jak Mediolan, więc łatwiej jest dbać o bliskie relacje.
Gdzie odpoczywa się pani najlepiej?
We Włoszech dobrze się odpoczywa – tylko nie w sierpniu – najlepiej w czerwcu. Bardzo lubię Toskanię i południe Włoch, gdzie jest pięknie morze.
Jakie są pani plany na przyszłość?
Na pewno podróże i praca. Liczę też na wakacje i mam nadzieję, że uda mi się zorganizować wystawę moich obrazów.
"Problem w naszym narodzie polega na tym, że nie jesteśmy tolerancyjni. (...) Okazuje się, że naród wie lepiej niż ja, jaki kolor jest dla mnie dobry, a ja patrzę na naród i on jest szary, bo chce być szary."
Nie tylko ładne, eleganckie ubrania są czymś, co lubisz, ale z tego, co wiem także wnętrza.
Wszystko musi być przede wszystkim praktyczne. Przed wybudowaniem domu, w którym teraz mieszkam, spędzałem wieczory nad kartką papieru i kombinowałem. Wyobrażałem sobie, co będzie praktyczne i w jaki sposób będzie można to osiągnąć. Cała koncepcja rozkładu domu, którą później w projektach ujął architekt, jest moja i mojej żony. Poza drobiazgami, niewiele rzeczy bym zmienił. Estetyka miejsca, w którym mieszkam jest dla mnie absolutnie priorytetowa. Uwielbiam przestrzenie, w których jest mnóstwo światła i okien. Lubię czuć swobodę. Niestety nie udało mi się tego osiągnąć w mojej pracowni – jest tam trochę ciemno przez wytłumienie, które musiałem zainstalować. Bardzo ważne są dla mnie strony świata i widok, który jest najbardziej istotny w miejscu, w którym mieszkam. Zdecydowałem się zamieszkać w lesie m.in. po to, żeby móc patrzeć na drzewa. Uwielbiam przestrzeń, wychowałem się na przestrzeni i kocham widzieć horyzont, który kojarzy mi się trochę z miłością. Można się w nim zatopić.
Wspomniałeś o wyobraźni – wiesz, że psychologowie radzą, żeby wyobrażać sobie rzeczy, których się pragnie, tak samo jak miłe sytuacje, żeby pozytywnie nastrajać umysł? Skoro naturalnie masz taki odruch, musisz być bardzo zdrowym człowiekiem!
W mojej wyobraźni czasami zbyt wiele się dzieje. Z jednej strony wyobraźnia jest czymś, co chciałoby się rozwijać, a z drugiej, może być przytłaczająca, kiedy za dużo myśli kłębi się w głowie. Poza tym czasem bywam zmęczony tym, ile czasu muszę spędzać przed komputerem np. na odpisywaniu na maile. Zdarza się, że zajmuje mi to nawet parę godzin.
Są muzycy i inni artyści, którzy wydaje mi się, realizują się w ramach kaprysu – czekają na wizję i natchnienie, żeby coś zrobić, a ty pracujesz full time – masz bardzo dużo pracy i traktujesz to chyba jak ,,normalny” zawód, który daje ci przyjemność.
Większość mojego życia obraca się wokół tego, że jestem producentem, kompozytorem albo robię jakieś większe projekty dla kogoś i poświęcam temu mnóstwo energii. Pracowałem m. in. z Zakopowerem, brałem udział w dużych koncertach itd. Myślę, że ci, którzy pracują dla siebie, przede wszystkim nie mają ciśnienia. Ponieważ lubię robić to, co robię, w momencie kiedy wyłania się kolejny projekt, wchodzę w niego. Ciągle pojawiają się nowe pomysły na koncerty, spektakle i ja to lubię i bardzo dobrze się w tym czuję, natomiast po każdej z tych rzeczy, jestem trochę zmęczony psychicznie i chciałbym się zresetować i wtedy mam czasem mniej zapału na własne działania. Mimo to, uwielbiam robić to, co robię i pod tym względem jestem szczęśliwy. Gdyby mi za to nie płacili, byłoby gorzej, ale i tak bym to robił, bo wtedy można dostać jeszcze więcej niż sobie wyobrażamy. Jeżeli przestaniemy mówić o pieniądzach, zaczniemy robić sztukę, a jeżeli robimy sztukę, później okazuje się, że nam za to płacą (śmiech).
Wracając do wizerunku – razem z Wojtkiem Waglewskim stanowicie bardzo stylowy duet. Zdarza się wam słyszeć słowa uznania pod tym kątem? Są między wami rozmowy na temat ubrań?
Szczerze mówiąc nie bardzo. Czasami któryś z nas pochwali coś u drugiego. Oczywiście widzimy, gdy ktoś ma coś nowego i fajne jest to, że człowiek to zauważa. To mobilizujące i napędzające.
A przyglądasz się temu, co noszą i jak wyglądają twoi inni koledzy?
Wiadomo, że człowiek obserwuje. Ja też cały czas obserwuję świat. Trudno byłoby nie zwracać uwagi na to, jak ktoś wygląda.
Niektórzy muzycy lubią się wyróżniać na scenie, a nawet szokować – jak się do tego odnosisz?
Należy rozróżnić dwie kwestie. Ja lubię odświętne ubrania, tak jak już powiedziałem, wychodzi się na scenę takim, jakim się jest, tylko odświętnie, świeżo. Natomiast przebieranie się w strój, w którym nie mogłoby się funkcjonować na co dzień i zakładanie na scenę czegoś, czego nigdy się na sobie nie miało, tylko na jedną chwilę, żeby zabłysnąć, to dla mnie traktowanie sceny jako wygłup lub karnawał. Taka potrzeba bycia odjazdowym tylko na chwilę jest kuglarzeniem… Oczywiście, jeżeli ktoś się w tym realizuje, nie krytykuję tego, ale sam w takiej sytuacji czułbym się nieswojo. Najlepiej czuję się w rzeczach odświętnych i myślę, że fajnie jest być na scenie takim samym, jakim się jest w życiu.
Zdjęcia: Mikołaj Rutkowski, Jacek Poremba